Od czego zacząć? Najlepiej od początku..
Czyli święta a za tym idą wyjazdy.
Przykro mi tylko że Nala musiała zostać w domu, ale tak było dla niej najlepiej.
W niedzielę rano wyjechaliśmy do babci, była tam rodzina i cioci pies.
Cioci Buldog Francuski i babci DON razem? Przecież to niemożliwe, a jednak!
Byłam zaskoczona gdy wujek powiedział że puścił Peje (bo tak się nazywa ich pies) z Owczarkiem.
Musiałam to zobaczyć na własne oczy.
A dlaczego w to nie wierzyłam? Dlatego że Peja rzuca się na inne psy.
Lecz ona go wąchała, a gdy on chciał to ona go odganiała, a DON uciekał, co była fascynujące. Tak jak już kiedyś mówiłam - Nie ma w nim cienia agresji! to jest aż dziwne.
Gdy już wszyscy pojechali, wzięłam babci psa na spacer.
Najpierw dookoła (tzn. 4 domy oddalone od siebie o jakieś 100m każdy + oczywiście pola)
Następnie zrobiliśmy wielkie kółko w nieznane mu miejsce.
Szliśmy asfaltem, mijaliśmy wiele podwórek z psami, on szczekał na nie ale nie było to nie do opanowania. Był tylko jeden mały incydent z Owczarkiem Belgijskim, przez furtkę szczekały na siebie lecz udało mi się go odciągnąć.
Uważam że bardziej męczący jest dla niego wysiłek psychiczny niż fizyczny.
Długie spacery są na nic. Najważniejsze w tej chwili jest nauczenie go spokoju.
Następnego dnie były dwa spacery. Nie za długie.
Większość czasu spędziliśmy przy furtce, on chce jak najszybciej przez nią przejść więc ćwiczyliśmy spokojne przejście. Za drugim razem było już dużo lepiej. Był bardziej zrelaksowany i nawet się położył.
Widzę że bardzo szybko można byłoby z nim wiele osiągnąć.
Wzięłam go również na linkę 15m i rzucałam piłkę.
I teraz UWAGA! Pierwszy rzut piłki (piszcząca) i pięknie przyniósł do ręki i puścił, było tak jeszcze kilka razy.
Później biegł po piłkę, biegał z nią po polu, puszczał, biegł dalej a później jej szukał.
Wyglądało to tak jakby chciał się bawić w szukanie. Gdy znalazł to znowu przynosił.
Widzę w nim potencjał do aportowania! :D
Chciałam wziąć go na rower/rolki lecz byłoby to niebezpieczne.
Sama nie wierze że tyle pozytywnych rzeczy o nim napisałam, ale tak jest. Było by jeszcze lepiej gdyby miał kto z nim ćwiczyć.
Odjeżdżając poszłam się z nim pożegnać, i nawet na mnie nie skoczył (co na łańcuchu mu się bardzo często zdarza) uwierzyłam że szybko się zmienia.
Teraz może przejdźmy do negatywów.
Nadal nie jest dobrze, jest beznadziejnie co do jego chodzenia na smyczy, ale robi postępy.
Jedzenie jakie dostaje to porażka.
Sierść? jest taka jak to jedzenie..
Pies tak żyje bardzo długo. Niestety nie mogę teraz robić niczego w kierunku zabrania go stamtąd. Gdyż wyjeżdżam na cały lipiec i nikt z domowników nie podjąłby się opieki nad tym psem. (Nali też ze sobą zabrać nie mogę). A nie chciałabym go wziąć na miesiąc po czym na następny znów musiałby tam wrócić, bo to do niczego nie prowadzi.
Uprzedzając pytania; "Co się dzieje z jego szyją?"
Odpowiedź jest prosta; Sierść jest wytarta przez obroże/sznurek, na szczęście nie zauważyłam ran.
Pamiętaj DONku, nie pozwolę Ci zostać w tych warunkach, musisz tylko wytrzymać do końca lipca... :(